Interdyscyplinarna rozprawa o macierzyństwie. Maggie Nelson - "Argonauci"

  

 
"Argonauci" autorstwa Maggie Nelson to trudna do sklasyfikowania forma literacka, gdyż pisarka sięga po różne gatunki; są tu m.in. elementy rozprawy, pamiętnika, eseju czy felietonu. Książka została wydana w 2015 roku w USA, a Polsce w 2020 roku przez Wydawnictwo Czarne. Tłumaczenie zawdzięczamy Kai Gucio.

    "Intymny opis doświadczeń autorki jako partnerki osoby niebinarnej" oraz "Maggie Nelson opowiada o miłości do osoby, której płeć nie daje się przyszpilić. Dzięki niej odkrywa, że życie to niekończąca się tranzycja." - to dwa fragmenty opisu z okładki, które sprawiły, że ta książka mnie zaciekawiła i po nią sięgnęłam. Rozczarowałam się nieco, gdyż do samego końca nie znalazłam nic, co mogłoby stanowić ich rozwinięcie. Prawda, autorka pisze o tym, że jest w związku z osobą wymykającą się binarnemu podziałowi płci i że ją kocha; czasem także wspomina niezręczne sytuacje, w których płeć jej partnera (w książce pojawia się męski rodzaj i zaimki) była wyciągana na wierzch i poddawana dyskusji oraz wymienia kilka doświadczeń związanych z przyjmowaniem przez niego testosteronu, ale to tyle. Stwierdzenie, że autorka dzięki niemu odkryła, że "życie to niekończąca się tranzycja", to mała nadinterpretacja. Po 1/3 tekstu sama przyznaje, że do tej pory mało napisała o swoim ukochanym i ich związku - potem niewiele się zmieni. Nie odniosłam także wrażenia jakoby Maggie Nelson "opowiadała" o miłości, kilka razy tylko o niej wspomina, ale może to już kwestia interpretacji tego, czym jest opowiadanie, miłość i opowiadanie o miłości. Natomiast cała reszta opisu mniej więcej się zgadza, szkoda tylko, że nie na tym mi zależało. 

    W kontekście osób niebinaranych myślę, że warto zwrócić uwagę na ciekawą postawę partnera autorki względem własnej płci. Harry Dodge, bo o nim mowa, unika określania siebie za pomocą dostępnych kategorii - mówi o sobie, że jest butch na testosteronie. Podobnie autorka, dla niej Harry to Harry. Gdy słyszy jak inni nazywają go lesbijką lub przeciwnie - traktują jak mężczyznę, czuje się dziwnie, bo to nie ma u niego zastosowania. Jak się niedawno dowiedziałam, tego rodzaju samoidentyfikację można określić jako ksenopłciowość, choć na ogół stosuje się ją w odniesieniu do bardziej abstrakcyjnych określeń, jak np. kot (catgender) lub tort (cakegender). Inna ważna kwestia, to opis przemian, jakie Harry Dodge przechodzi w sferze własnej tożsamości płciowej, co wpływa na zmiany w jej ekspresji za pomocą ciała. Najpierw pada decyzja o operacji rekonstrukcji klatki piersiowej, potem o rozpoczęciu terapii testosteronem, lecz nie rodzi to potrzeby zmiany oficjalnych danych i dokumentów. Innymi słowy, została ukazana płynność płciowa Dogde'a, co z angielskiego określa się jako genderfluid. Tego typu konstatacje nie padają w tekście, można się ich jedynie domyślać i ewentualnie odnaleźć, np. na Wikipedii. Warto także zwrócić uwagę na postawę samej pisarki względem jej partnera, która wykazuje się bardzo dużą otwartością i miłością. Pomimo strachu przed nieznanym i widmem utraty tej osoby, którą pokochała, akceptuje i wspiera jego decyzje o ciągłym przesuwaniu i ustanawianiu nowych granic własnej tożsamości. Jest to niezwykle ważne w przypadku osób transpłciowych, w tym niebinarnych, które jeszcze poszukują siebie lub tych, którym pewna nieokreśloność po prostu odpowiada. 

    To by było na tyle, jeśli chodzi o wątki queerowe sensu stricto. W 90% książka jest mniej więcej feministyczną rozprawą pisarki na temat własnego doświadczenia ciąży oraz macierzyństwa. Tematem łączącym jedno z drugim jest kwestia tworzenia rodziny w związku nieheteronormatywnym, aczkolwiek nie zostało to jakoś ciekawie rozwinięte. O tym jak Harry wypełnia swoją rolę rodzica i małżonka jest niewiele, natomiast jest bardzo dużo o samej pisarce. 
Mimo tego małego dysonansu między tym, co sugerował opis, a tym co znalazłam w treści, twierdzę, że książka jest warta uwagi ze względu na ciekawy punkt widzenia w kontekście spraw, które porusza w większości, na przykład macierzyństwa w dobie feminizmu. Mamy tu bardzo dużo cytatów i bardzo dużo akademickiej wiedzy; gender studies miesza się z queer studies, w to wpleciona jest teoria sztuki i filozofia, a wszystko okraszone jest ironicznym komentarzem pisarki. Ktoś gdzieś określił ten styl intelektualną masturbacją i przyznam, że czasem miałam podobne odczucia. Z początku język może wydawać się trudny w odbiorze, lecz po kilku-/kilkunastu stronach wchodzi się w jego rytm i potem już leci. Książka nie jest podzielona na rozdziały, co sprzyja szybkiemu czytaniu, bo przecież nowy akapit to za mało, żeby zrobić przerwę. 
To na co zwróciłam uwagę w trakcie lektury, to przypomnienie o mnogości tożsamości składających się na jednostkę (np. córka, matka, żona, kobieta, artystka, feministka itd.) oraz zwrócenie uwagi na to, że wszystkie są systemowo, a także przez różne środowiska (w tym feministyczne), definiowane i w takim kształcie narzucane. Nie trzeba się na to godzić i warto poddawać je własnym re-definicjom, co w gruncie rzeczy często się dzieje. W odniesienie do tego dopiero teraz można stwierdzić, że "życie to niekończąca się tranzycja". Tu przychodzi mi na myśl wykorzystane przez autorkę przyrównanie tożsamości do mitu o Argo i tytułowych Argonautach, którzy w trakcie podróży wymieniają wszystkie części statku, przez co na koniec jest to zupełnie inny, nowy statek, pozostaje jedynie jego stara nazwa i kontur. Wydaje mi się, że podobnie jest też z tą książką. Podejrzewam, że w zamyśle temat niebinarności i związku z osobą niebinarną miał być obszerniejszy, na co wskazują pierwsze jej strony. Pisanie, jak każdy inny proces twórczy, jest trochę jak podróż, a podróż Maggie Nelson trwała kilka lat; w międzyczasie pojawiły się nowe okoliczności, które sprawiły, że jej kierunek się zmienił. Tak jak w przypadku Argo, tak i w tym tekście: pozostał kształt - książka - i pozostała nazwa - tytuł książki - ale pomysł z czasem się zmieniał, przechodził tranzycję i ostatecznie powstało coś zupełnie nowego. 

    Podsumowując  - jeśli ktoś, tak jak ja, zmylony opisem spodziewa się dowiedzieć czegoś więcej na temat niebinarności, to ta książka nie dostarcza takiej wiedzy. Lecz jeśli ktoś poszukuje po prostu ciekawej i - myślę że - wzbogacającej pozycji do przeczytania, np. na weekend, to jak najbardziej polecam "Argonautów" uwadze. 
Z mojej strony to wszystko, jeśli jesteście już po lekturze i macie jakieś przemyślenia odnośnie książki, to zapraszam do komentowania pod  spodem lub na @trans_gresye na instagramie, zapraszam!

Agapє

Komentarze