Trans. Wyznania anarchistki, która zdradziła punk rocka - trans omówienie

  



    Dzisiaj kolejna odsłona książkowego omówienia, czyli autobiografia Laury Jane Grace zatytułowana Trans. Wyznania anarchistki, która zdradziła punk rocka. Artystkę w procesie twórczym wspierał amerykański pisarz i dziennikarz Dan Ozzi. Książka została opublikowana w U.S.A. w 2016 roku, a w Polsce wydano ją dopiero w 2021 roku, co uczyniło Wydawnictwo Czarne w ramach swojej "serii amerykańskiej". Tłumaczeniem zajął się Rafał Lisowski.

    Laura Jane Grace jest liderką punkrockowego zespołu Against Me!, który zdobył dość dużą popularność w Ameryce Północnej, a także poza nią. Gdy zabierałam się do czytania, nazwa zespołu brzmiała dla mnie obco, podobnie jak imię i nazwisko wokalistki - zarówno przed, jak i po tranzycji. Może dlatego, że nie słucham punkrocka. Zdarzenia opisane w książce, które w dużej części oparte są na dziennikach Grace prowadzonych przez nią od lat nastoletnich, rozpoczynają się w latach 80' i kończą po 2010 roku. W autobiografii spisana jest historia całego życia autorki, czyli nieco ponad 30 lat materiału, 30 lat życia z dysforią. 
Na okładce najbardziej widoczny jest wyraz "TRANS", a na oryginale jego angielski odpowiednik wręcz krzyczy. Zdawałoby się, że zapowiada to poważną i chyba trudną relację, głównie na temat doświadczenia transpłciowości, w dodatku przeżywanej w dość niekorzystnym środowisku, czyli wśród punków. Dodajmy, że były to lata 90' i pierwsza dekada lat dwutysięcznych, czyli ogólnie ciężko, bo świadomość była wtedy dużo mniejsza, niż teraz, nawet w U.S.A. W rzeczywistości jest jednak odwrotnie. Przede wszystkim mamy tu wyznania anarchistki, która zdradziła punkrocka, a trans-doświadczenie, pojawia się od czasu do czasu, niczym krótki refren bardzo długiej piosenki, kilkusekundowa migawka w dwugodzinnym filmie. Trochę nie podoba mi się ten zabieg stylistyczny. Wygląda to na celowe nadużycie - wykorzystanie kontrowersji, które kryją się za słowem "trans", tylko po to, by wzbudzić jak największe zainteresowanie i przy okazji, najpewniej, napędzić sprzedaż. 
Mimo to uważam, że książka jest wartościowa i potrzebna. Laura Jane Grace w swojej autobiografii prezentuje ciekawy punkt widzenia, właśnie ze względu na to, że transpłciowość nie dominuje w jej narracji. Jest bardzo dużo narkotyków, alkoholu, życia na krawędzi, bez odpoczynku, bez snu. Nieustanna praca, ciągłe udoskonalanie tekstów, muzyki, próba zaspokojenia wszystkich dookoła, a poprzez to zaspokojenia siebie. Powtarzające się problemy z bliskimi - kumplami z kapeli, współpracownikami, partnerkami, kochankami, rodzicami. Problemy z pieniędzmi, z mieszkaniem, z policją. Do tego jeszcze wszystkie sprawy związane z karierą - załatwianie koncertów, sprzętu, potem rozmowy z wytwórniami, reklamodawcami, dziennikarzami, producentami, konflikty z innymi muzykami, no i bolesne konflikty z fanami, bo przecież "się sprzedali", "zdradzili punkrocka". Tu jakieś wyzwiska, tu jakieś bójki, obrzucanie jajkami, pomidorami i czym nie tylko. No i ona - dysforia, która powraca jak boomerang, a z każdym kolejnym razem jest coraz silniejsza. Więc Laura z każdym kolejnym razem rzuca się w ten wir jeszcze bardziej. Więcej alkoholu, więcej narkotyków, więcej imprez, więcej pracy, jeszcze mniej snu. Dalej, głębiej, mocniej - byle zapomnieć. Często musiałam robić sobie przerwy, bo czytanie o tym było męczące. Z jednej strony czasami z trudem "brnęłam" przez tę książkę, z drugiej strony myślę, że tak miało być, bo dokładnie odwzorowuje to sytuację, w której tkwiła wokalistka.

A co w kwestii transpłciowości? Thomas próbuje zagłuszyć swój wewnętrzny głos - Laurę, stara się żyć w narzuconej roli mężczyzny. Tu wyłania się ciekawy charakter tej historii, bo wydaje mi się, że całkiem dobrze jej to wychodzi. Czytając tę biografię miałam wrażenie, jakbym czytała opowieść mężczyzny. Co na to wpłynęło? Można jedynie przypuszczać. Nie będę odkrywcza, gdy stwierdzę, że najpewniej chodzi o język i styl narracji. W tym miejscu rodzą się ciekawe i chyba wykluczające się wnioski. Pierwszy - podział na płcie jest obecny w tak wielu sferach, że nawet pod tym względem każe na nam się różnić, drugi - podział na płcie zakorzenił się w naszych świadomościach tak głęboko, że mamy wrażenie - tak jak ja teraz - że istnieje coś takiego jak męska i kobieca narracja, kiedy tak naprawdę niczego takiego nie ma. Inna ważna i ciekawa uwaga - osoby transpłciowe będące przed tranzycją w doskonały sposób obnażają kulturowe konstrukty płci. Żeby się nie narażać na niebezpieczeństwo, zmuszone są żyć w roli, a jej odgrywanie musi być na tyle przekonujące, żeby nie zostać zdemaskowanym. Toteż trzeba dokładnie przestudiować ekspresję i sposób bycia płci przeciwnej, by sprawnie móc ją udawać. Laura tak mocno wczuła się w rolę, że bycie Thomasem "weszło jej w krew", wniknęło w nią tak głęboko, że jej wewnętrzny głos miał jego barwę, co mocno widoczne jest w cytowanych fragmentach dzienników. Ale nikt nie może udawać przez całe życie. Pragnienia Laury, a przede wszystkim pragnienie wolności, przypominały o sobie coraz mocniej. Wracały w wolnych chwilach, momentach trzeźwości. 
Po wielu latach wyniszczającego trybu życia organizm artystki miał dość, ciało odmawiało posłuszeństwa. Wtedy powoli zaczęło do niej docierać, że czas na poważne zmiany. Nastąpił dłuższy okres trzeźwości, i wtedy dysforia zaatakowała i nie odpuszczała. Grace zaczęła sobie pozwalać. Coraz więcej czasu w damskich ubraniach, pierwsze wyjścia jako "ona" poza bezpieczną przestrzeń swojego pokoju - to było lepsze niż narkotyki, wspomina. W końcu pada decyzja o tranzycji. Na tym etapie dowiadujemy się, jak bardzo ważny jest wybór odpowiednich lekarzy. Autorka z początku trafia na tych nieprzychylnych. Psychiatra nie chce dać opinii, dopóki nie zobaczy kobiety pragnącej zaspokoić fantazję seksualną wielu mężczyzn, a endokrynolożka wybiera mało skuteczną terapię hormonalną. To prowadzi do załamania. Dopiero potem znajduje świadomą specjalistkę, która rzeczywiście bierze ją pod swoją opiekę lekarską. Następuje zwrot. Terapia skutkuje, widać zmiany w ciele, a przez to także w psychice. Odnoszę wrażenie, że wtedy narracja Laury zmienia się, odczucie historii opowiadanej przez mężczyznę mija. Pojawia się więcej wrażliwości, troski, zrozumienia siebie i innych, radość. Czułam jakbym odetchnęła razem z nią. Jej sytuacja jest o tyle trudna, że jest osobą rozpoznawalną. Kiedy w większości przypadków coming out kończy się najdalej w szkole lub w pracy, tak tu dodatkowo trzeba się wyoutoać publicznie. Ze względu na pozytywne zmiany w myśleniu, Grace odważnie idzie za ciosem. Odbiór zaskakuje pozytywnie.
W kontekście transpłciowości jej historia jest ważna na pewno jeszcze z jednego powodu. "Kobiecość" jaką prezentuje, zupełnie nie pokrywa się z "kobiecością" forsowaną przez patriarchalny, skomercjalizowany świat. Woli glany, czarne rurki i ciemne, luźne t-shirty, ma dużo tatuaży, a na najnowszych zdjęciach ma ścięte włosy na krótko. Taki wizerunek również wymaga ogromnej odwagi, szczególnie w przypadku transpłciowych kobiet, na których ciąży ogromna presja ciągłego udowadniania swojej tożsamości. 

    Podsumowując, jeśli ktoś zwiedziony tytułem - jak ja - spodziewa się szczerej i dogłębnej opowieści o transpłciowości i o tym jak sobie z nią radzić, dodatkowo w utrudnionych warunkach, to raczej nie zostanie usatysfakcjonowany. Przede wszystkim jest to historia gwiazdy punkrocka i jej trudnej drogi w tym specyficznym, buntowniczym świecie. Opowiada o meandrach i ślepych zaułkach podstępnego świata wytwórni muzycznych, które w imię zysku gotowe są wycisnąć wszystkie soki z pełnych marzeń muzyków. Jest to historia o tym, jak się odnaleźć i normalnie żyć, kiedy mało kto chce dać ci szansę. Dysforia płciowa wynikająca z niezgodności płci jest stale powracającym elementem, bo bohaterka przez 30 lat próbuje od niej uciec, rzucając się w wir pracy, używek i życia w trasie. Polecam  tę autobiografię, bo ukazuje rzadki, wyjątkowy punkt widzenia, który poszerzy nasze spojrzenie nie tylko na transpłciowość, ale na męskość, nie-męskość, kobiecość, nie-kobiecość - płciowość w ogóle. No i cały czas jest to życiowa opowieść prawdziwej osoby, która zaryzykowała, zawalczyła o siebie, coś straciła, ale też wiele wygrała. 

Agapє

Komentarze